Listen to discovery playlists featuring Atlantis - Tak Bym Chciała (EUROBEAT MIX Do Nocnego Rozwożenia Oscypków Tatrzańskimi Serpentynami) by MikeCl0x on desktop and mobile.
Atlantis (Poland) Στίχοι Tak bym chciała: Dyskoteka była git / Odjazdowy szał i krzyk / Na parkiecie znowu on / Doo Deutsch English Español Français Hungarian Italiano Nederlands Polski Português (Brasil) Română Svenska Türkçe Ελληνικά Български Русский Српски Українська العربية
Tłumaczenia w kontekście hasła "Ja bym chciała się czuć" z polskiego na angielski od Reverso Context: "Ja bym chciała się czuć niezależna" Tłumaczenie Context Korektor Synonimy Koniugacja Koniugacja Documents Słownik Collaborative Dictionary Gramatyka Expressio Reverso Corporate
Tak bym chciała dotykać Twego ciała,W moim łóżku podrapać Cię po brzuszku. Życzenie dodane przez gosiek5424. Życzenie zostało dodane ponad rok temu. i od tej pory zostało wyświetlone 3 834 razy. Link (skopiuj i prześlij znajomym) Opis (80 znaków) Tak bym chciała dotykać Twego ciała, W moim łóżku podrapać Cię po brzuszku.
“@ada_k1 @AnnaSiarkowska Ja bym nie śmiał nikogo tak nazwać. Widać jestem niszą nisz. (taki z tabliczką: "Gatunek wymarły. Nie dotykać eksponatów.)”
Translations in context of "bym chciała go zobaczyć" in Polish-English from Reverso Context: Bardzo bym chciała go zobaczyć. Translation Context Grammar Check Synonyms Conjugation Conjugation Documents Dictionary Collaborative Dictionary Grammar Expressio Reverso Corporate
Tak szczerze, to bardzo bym chciała mieć chłopca w grupie. Frankly I'd love to have a boy in the class. Tak bardzo bym chciała porozmawiać z panem, ale jak pan widzi, nie mogę I'd love to discuss that with you, Mr. Hilliard, but you see, I can't. I would love to
2JvN3U. * * *Chciałabym, co byś chciałaTo bym chciała, ale jakbyś chciałaTak byś chciała dotykać mego ciałaW moim łóżku podrapać mnie po brzuszkuWypróbować pozycje dobrze znaneA nad ranem powtórzyć przed śniadaniemJuż byś chciała mała wypróbować toCzego inne panny nie koniecznie chcąMasz dużą fantazję więc realizuj jąJa Ci w tym pomogę więc potrenujmyJogę? Ha ha ha ha ha no co Ty?Tak byś chciała dotykać mego ciałaW moim łóżku podrapać mnie po brzuszkuWypróbować pozycje dobrze znaneA nad ranem powtórzyć przed śniadaniemTak byś chciała dotykać mego ciałaW moim łóżku podrapać mnie po brzuszkuWypróbować pozycje dobrze znaneA nad ranem powtórzyć przed śniadaniemChodź tu bliżej mała, ja mam poważny planChociaż tego nie wiem, czy Tobie radę damPatrzysz na mnie wzrokiem, tak jak dziki zwierzWtedy mam obawy, że Ty chcesz mnie zjeść?A ha ha ha no co Ty?Tak byś chciała dotykać mego ciałaW moim łóżku podrapać mnie po brzuszkuWypróbować pozycje dobrze znaneA nad ranem powtórzyć przed śniadaniemTak byś chciała dotykać mego ciałaW moim łóżku podrapać mnie po brzuszkuWypróbować pozycje dobrze znaneA nad ranem powtórzyć przed śniadaniemTak byś chciała dotykać mego ciałaW moim łóżku podrapać mnie po brzuszkuWypróbować pozycje dobrze znaneA nad ranem powtórzyć przed śniadaniemTak byś chciała dotykać mego ciałaW moim łóżku podrapać mnie po brzuszkuWypróbować pozycje dobrze znaneA nad ranem powtórzyć przed śniadaniem
Tak bym chciała dotykać Twego ciała, W moim łóżku podrapać Cię po brzuszku.
Komentować mogą tylko zalogowani użytkownicy. Jeśli nie masz jeszcze konta, możesz się zarejestrować. . Autor: Szuiram Dodany: 08:29 Twoje sreberka błyszczą... Autor: ZOLEANDER Dodany: 19:10 gdybym miała takie sny nie wstawała bym z łóżka:) Autor: literka Dodany: 10:01 6**** Autor: hera41 Dodany: 07:42 podpisuję się pod komentarzem Jurka, ******* Autor: ela_zwolinska Dodany: 23:31 Sny zanoszą dalej niż świadoma fantazjaI to też jest prawda.. Autor: Dodany: 22:49 gdybym..i już lzej.. Autor: Dodany: 22:33 Kupię czekoladę ....:) Autor: polianna Dodany: 22:31
Zniknęłam na jakiś czas z bloga. Może to zauważyliście, może nie. Może czekaliście na kolejne wpisy, a może nie. Może zastanawialiście się, dlaczego zniknęłam… a może nie? Tak czy inaczej, od czasu, kiedy zaczęłam myśleć o powrocie, zaczęłam też zastanawiać się, jak to zrobić. Zaczynałam i planowałam wpis kilka razy, ale żadna z wersji nie wydawała mi się prawdziwa. A przecież właśnie uczciwość i prawdziwość obrałam sobie za cechę rozpoznawczą tego bloga (i swoją własną). Czy napisać (po części zgodnie z prawdą, a po części nie), że 24h/dobę z własnymi dziećmi po jakimś czasie przestało być takie różowe i czas zaczął wymykać się mi spod kontroli, czy nie pisać nic??? Koniec końców, zdecydowałam, że ten blog musi pozostać tym, czym był, jeśli jego pisanie ma mieć sens. Musi pozostać miejscem prawdziwego i szczerego świadectwa o Bogu, który prowadzi różnymi zakręconymi drogami, które czasem są dla nas samych niezrozumiałe. Nadeszła chwila, w której zwyczajnie zwątpiłam. Nie, nie w Boga. Tylko w sens pisania tutaj. W sens pisania w ogóle. A całe to zmieszanie zaczęło się niecały rok temu, kiedy po wielu latach szarpania się ze sobą, ostatecznie zdecydowałam się na poproszenie pewnego kapłana o kierownictwo duchowe. Wiecie, przyjęcie woli Pana zazwyczaj wywraca życie do góry nogami. Ten ostatni rok doświadczyłam tak wiele duchowo, że nie sposób tego opisać, a poza tym…. no. Kiedy dwie osoby się kochają, to ich relacja staje się tak intymna i osobista, że wielką krzywdą byłoby jej obdzieranie z tajemnicy. Pan Bóg wygrał. Zdobył swoją oblubienicę, która, choć mu oddana, do tej pory bała się Jego bliskości. Jednocześnie musiałam zderzyć się ze ścianą własnych granic. Mojej niewystarczalności i nieudolności, kiedy każde słowa są za małe i każde siły zbyt mizerne. Jak pisać o Bogu, który przekracza nasze pojęcie? Niby przecież zawsze wiedziałam, że On jest większy niż wszystko. Co innego jednak wiedzieć, a co innego samemu doświadczyć i odczuć tą wielkość, ze świadomością, że to, co poznajesz, to mały ułamek tego, kim jest ten, który zawsze Jest. W międzyczasie nadszedł czas szumnie zwany pandemią. Nagle zamknięte drzwi kościołów dały mi poznać jak mocno za Nim tęsknię i czym jestem bez Niego. Jak żyć, kiedy odebrano to, co zdawało się być powietrzem??? Paradoksalnie, był to też czas łaski. Kiedy pierwszy raz w życiu mogłam przyjąć Go na ręce. Oczywiście, wiem że to temat bardzo na czasie, a przeciwników Komunii na rękę jest tyle samo, co zwolenników, i każdy z nich jest święcie przekonany że jego prawda jest prawdziwsza. Ja mogę jedynie podzielić się swoim świadectwem, że dla mnie tak namacalne dotknięcie Pana, na tym etapie duchowym, na którym byłam, w imię posłuszeństwa Kościołowi (bo wcale tego nie planowałam) było bardzo ważnym doświadczeniem. Oto mój Pan, którego od jakiegoś czasu zaczęłam dostrzegać tak blisko, w swojej codzienności, dał mi się dotknąć tak namacalnie i prawdziwie. Wiedział, że jestem niegodna, a jednak złożył siebie w moje ręce- zawsze przecież jesteśmy i byliśmy niegodni. A On zawsze tak samo składa się w nasze ręce, najpierw dwa tysiące lat temu, kiedy przyszedł na świat jako Bóg- Człowiek, kiedy dotykała Go i brała w ręce Maryja i Józef, potem gdy nauczał i uzdrawiał tłumy, a chorzy i cierpiący chwytali się za frędzle u Jego płaszcza, aż wreszcie gdy Józef z Arymatei wziął Jego martwe ciało i złożył w grobie, a po zmartwychwstaniu Tomasz włożył rękę w Jego przebity bok. Który tych ludzi było godny dotykać Pana Panów i Stworzyciela świata??? Po tym wszystkim zaczęłam wątpić, czy moje pisanie ma sens. Bo i tak nigdy nie będę w stanie oddać słowami wielkości Tego, którego pokochałam i któremu lata temu obiecałam służyć swoim talentem. Czy On w ogóle potrzebuje mojego pisania??? Jednocześnie musiałam zmierzyć się z bardzo krytycznymi opiniami co do mojej twórczości. To było dość trudne doświadczenie, bo w to, co robię, zawsze wkładałam całe swoje serce. Niemniej, postanowiłam złożyć to w ręce Boga, który jako jedyny zna owoce mojej pracy. Wierzę, że one są, mimo mojej nieudolności. Wszystkie te doświadczenia, a także to, że z biegiem czasu nasza zdalna edukacja i plan dnia z dziećmi się mocno rozjechał i bardzo mocno odczułam, że jednak nie jestem wzorem zorganizowanej matki ( a raczej chaotycznej i niezorganizowanej) sprawiły, że mocno zwątpiłam w sens tego, co robię. Aż w końcu po prostu zapytałam Boga o zdanie. I zrozumiałam, że jeśli On zechciał się posługiwać moją (być może nieudolną) twórczością, to ja nie mogę się sprzeciwić. Tak samo, jak nie mogę się sprzeciwić temu, że chce, bym Go czuła i dotykała. Jeśli zechce, żeby to moje ręce ( i słowa ) Go rozdawały, to po prostu Go przyjmę i będę rozdawać. Wiem, jestem niegodna. On też to wie, jeszcze lepiej niż ja. Jednak zupełnie dla nas niezrozumiale chce się posługiwać niegodnymi ludźmi. Tak samo jak w moim życiu posługuje się osobą kapłana, który stał się moim kierownikiem duchowym, tak i chce się posługiwać mną. I tak się zastanawiam… może lepiej było, żeby poprzestać na tym, że nie udaje mi się ogarnąć dzieci tak, jak bym chciała i nie mam czasu? Albo nie napisać nic? Może jednak miałam dać świadectwo. Jeśli choć jednej osobie ten wpis pomoże, to było warto. Serdeczności! 🙂
PODZIELIĆ CZAS... na Was Troje! Po równo, ale wiem, że się nie da. Próbowałam, wielokrotnie... Przepraszam najdrożsi, nie potrafię... To jest niemożliwe. Nie da się tak po równo, nie da się tyle samo poświęcić każdemu, staram się, pilnuje, kontroluję, ale wiem, że się nie da... a to tak cholernie boli. Bo niby jak to zrobić w jednym czasie? Jak przytulić Ciebie, a w tym samym czasie podyskutować nad książką z Tobą, a Ciebie wziąć na ręce, jak? Troje się ile mogę, próbuje... Codziennie pokonuję niemożliwe: Ciebie tulę, do Ciebie mówię, a Ciebie próbuję zagarnąć wolną ręką, by podnieść do góry, próbuję... udaje się, ale to na nic... nie potrafię podzielić czasu po równo, a on tak szybko biegnie, a ja tak bardzo nie chcę niczego przeoczyć...nie chcę! MIEĆ TRZECIĄ RĘKĘ... naprawdę! Takie moje "science fiction", ale tego (chyba) jeszcze nie potrafią zrobić lekarze...??? A "jej" tak często mi brakuje, może to dla kogoś banał, ale mnie ten absurd boli, cholernie, rozdziera najpierw na pół, aż rozpadnę się na cząsteczki, by po chwili skleić się na nowo i tak kilkanaście razy w ciągu dnia... bo nie wezmę Was wszystkich na ręce jednocześnie, choćbym oddała za to wiele, nie dam rady! To niemożliwe, niebezpieczne, awykonalne... Wezmę dwóch, a to dla mnie i tak jakby na kwiatka położyć kamień, ale biorę... codziennie... i znoszę z tego cholernego drugiego piętra... a trzeci idzie z pomocą niani, a ja bym chciała Was wszystkich ponieść, ale nie mam tej cholernej ręki! I mieć nie będę... I to uczucie, które mi wtedy towarzyszy może minie kiedy to Wy będziecie mogli podnieść mnie? Może minie? Niedawno, jak byliśmy na spacerze, nawet nie zdawaliście sobie sprawy, jaką walkę stoczyłam w myślach... widziałam po drugiej stronie ulicy ją, niewiele starszą ode mnie, może taką jak ja? Mamę, a przy jej nogach One, dwie, rezolutne blondyneczki, max. 2 latka, zaryczane, bo nóżki bolą, iść nie chcą dalej... I co robi Ona? Bierze najpierw jedną potem podnosi drugą na ręce i rusza, silnym zdecydowanym krokiem przed siebie... a ja doskonale wiem ile ją to wysiłku kosztuje! Podziwiam i jednak trochę zazdroszczę, bo widzę w niej siebie, ale niestety nie do końca... mi nigdy nie będzie dane wziąć Was wszystkich na ręce.. i to uczucie gdy trzeci na Ciebie patrzy, jak trzymasz jego braci, a jego nie... za mały jest, nie wytłumaczysz, ani jemu, ani siebie przed sobą... NIE ZEPSUĆ TEGO CO MAMY ...niestety wiem, że jest to możliwe, tacy pokręceni jesteśmy. I może to nie ten czas, może to kwestia Waszego bycia nastolatkami, a może to właśnie jest ten czas?! Przecież wszystko zaczyna się teraz. Czym nasiąkniecie za młodu... Przepraszam za słowa: "Kaśka, nie spieprz tego!" BYĆ ZAWSZE OBOK nie potrafię inaczej, jeszcze nie teraz, nie wymagajcie tego ode mnie. Nie każcie Mi gdzieś wychodzić, zostawiać Was? Nie potrafię i nie chcę. Źle mi wtedy, brakuje mi Was, nie czuję przyjemności z tego co robię bez Was, może to minie? ..a jak nie? Inne mamy sobie poradziły z rozłąką to i ja pewnie sobie poradzę, ale jeszcze nie teraz, dla mnie to wciąż za wcześnie... CZUĆ, ŻE JESTEŚCIE BEZPIECZNI ..a mi się wydaje, że to tylko jest możliwe wśród najbliższych, nawet dodałabym, że jest to tylko możliwe przy 4 osobach, a co z resztą? Czy tylko mnie ogarnia strach, że czyhają na Was same niebezpieczeństwa? Czy zwyczajnie czuję się pewniej gdy jestem obok? UNIKNĄĆ OCENIANIA bo ile można czuć spojrzenia na plecach? Czy ciągle muszę mieć poczucie, że jestem komuś winna wyjaśnienia? Ja nie mieszczę się w standardach, nie podlegam ogólnodostępnym schematom, nie i już! Nie oceniaj mnie zatem swoją miarą. Skoro ja nie zaglądam ci przez ramię i nie komentuje, to daj i mi spokój. Nam daj spokój, bo ile można? Nie nudzi Was to? Mnie tak, w szczególności gdy Cię znam. Niedźwiedzie, tak bym chciała, byście mnie kochali taką jaka jestem. Próbowałam, ale nie zmienię się. Nie byłabym wtedy sobą.
tak bym chciała dotykać twego